Zanurzyłem się odmęty perfumiarskich imaginariów, jak podmiot liryczny na suchego przestwór oceanu. Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu, padłem zmęczony, w wędrówce bez ładu i składu. Perfumy, wiadomo, to emocje, jak wszystko, co istotne, co zapada w pamięć. Bez emocji nie ma życia, nie ma ruchu. Tylko martwota i dryfowanie.
Więc każdy te emocje kuje, jak umie. Orze, jak może. Tam arabskie noce, lux et oriente, tam brytyjski high life, paryskie tradycje tradycyjnych tradycji od tysiąc siedemset tam któregoś, albo berlińskie techno z berghain. Czymś trzeba się wyróżnić, spośród setek.
Można być diamentem pośród bazaltów i kwarców, mieć już u zarania epicki pomysł na produkt, przerobioną intelektualnie koncepcję całej marki, który przenosi do ligi wyżej. Jak Zoologist, które tworzy zapachy inspirowane zwierzętami i ich środowiskiem, ich sposobem życia. Oto Leniwiec:
„Zoologist Leniwiec uchwycił spokój tego śpiącego zwierzęcia w kojącej zielonej esencji. Uspokajająca lawenda, rumianek, nagietek i jaśmin łączą się z ciszą słodko-gorzkiego siana i wilgotnego mchu, zszyte nitkami rozkosznego kadzidła. Rezultat jest marzycielski i egzotyczny. Kiedy osiada na skórze, Leniwiec przenosi nas w miejsce, gdzie stres po prostu odpływa”.
I Leniwiec ma opakowanie z leniwcem. I ma w sobie takie nuty, że autentycznie czujesz, że leniwiec maczał tam łapy. Choć obok leniwca nigdy nawet nie wisiałeś, więc skąd masz wiedzieć. Ale czujesz bestię.
Albo jak Imaginary Authors, u których każdy zapach inspirowany jest nieistniejącą powieścią. Przeczytajmy IN LOVE WITH EVERYTHING:
“Napisana w 1982 roku, ta elektryzująca powieść o seksie, narkotykach i dekadencji na Florydzie przed Miami Vice, podąża za przestępczą kliką nastoletnich dziewcząt przez kluby nocne, dyskoteki na rolkach i podejrzane bary South Beach w poszukiwaniu czegokolwiek, co pozwoliłoby im rozkręcić imprezę. Kierowane niewyczerpanym entuzjazmem dziewczyny radzą sobie z serią potencjalnie niebezpiecznych sytuacji z naiwną łatwością, emanując swoim zaraźliwym światłem jak kula dyskotekowa i zamieniając nawet najciemniejsze okoliczności w imprezę taneczną. Chwalona za nieugięcie szczery portret silnych, otwartych, zaradnych młodych kobiet, których jedyną motywacją była dobra zabawa, książka stoi w ostrym kontraście do męskiego szowinizmu epoki i nadal ma oddźwięk. Krytycy nazwali ją „niezbędnym badaniem radości lekkomyślności” i „uzależniającą historią, w której każde zdanie lśni lepkim słodkim letnim upałem”.”
A jakie ma w sobie nuty? O, chociażby nutę gwiezdnego pyłu! Czujecie przecież ten zapach…
A jak się jest bazaltem, a nie diamentem, można sięgnąć po prostsze skojarzenia, po kolor na przykład, ale nie byle jaki, bo ultramarynę. I trzymać się go we wszystkim i wszędzie, zawsze, bezwzględnie. Żeby to nasz mózg zauważył i wyrył nam ścieżki neuronalne głębokie niczym Kanion Kolorado. Od instagrama zaprojektowanego od początku do końca, czyli od dołu do góry, przez opakowania, do zglitchowanego video. A video, to potężne narzędzie budowania wrażenia, to tylko 21 ujęć w 26 sekund, w ultramarynie, które chwyta nas, każe patrzeć prosto w oczy i mówi, patrz, to Ja! Ja to Odyseja Kosmiczna Kubricka, obeliski, oko, Obcy, płody, Blade Runner, Ghost in The Shell, androidy i cyberpunk. Ja to światy, w których nigdy nie byłeś i o których nigdy nie śniłeś. Chodź, opowiem Ci o nich, trochę się boisz, wiem, ale Ty to lubisz. Aha, mów do mnie BIBBI. Myślę, że spędzimy ze sobą trochę czasu.
Leave a Reply